Bazylika Parczewska
„ ...”
Czytaj więcejUroczystości odpustowe
dodano: 10 6.2014
13 czerwca 2014 r. (piątek) odbyły się w naszej parafii uroczystości odpustowe ku czci Św. Antoniego z Padwy.
Wierni licznie przybyli do naszej świątyni, aby modlić się przez wstawiennictwo św. Antoniego w swoich intencjach.

W związku z obchodami 400-lecia przyjecia uchwał Soboru Trydenckiego na sejmnie w Parczewie, które miejsce mieć bedą we wrześniu, na pół godziny przed Sumą (o 11:30) na temat tych wydarzeń wygłosiła słowo Siostra prof. Dr Habilitowany Ambrozja Kalinowska, nasza parafianka, ktora obecnie jest profesorem na Uniwersytecie Warmińsko - Mazurskim w Olsztynie.
W uroczystość odpustową św. Antoniego o godz. 16:00, ks. Biskup Ordynariusz Kazimierz Gurda udzielił Sakramentu Bierzmowania młodzieży z trzecich klas gimnazjum.
Otoczmy modlitwą tych młodych ludzi, aby otworzyli się na Dary Ducha Świętego i dawali świadectwo swojej wiary.
Zdjęcia z uroczystości: http://bazylikaparczew.pl/gallery/index/id/314
Poniżej zamieszczamy życiorys Św. Antoniego z Padwy.
Ferdynand z Lizbony
Być może nie wszyscy wiedzą, że nasz święty, chociaż jest znany jako Antoni Padewski, nie pochodził z Padwy. Nie był nawet Włochem, lecz Portugalczykiem, zaś na chrzcie nie otrzymał imienia Antoni, lecz Ferdynand. Było to imię dobrze znane, nosili je cesarze, królowie i książęta. Imię to nadano synowi szlacheckiej rodziny z Lizbony, gdzie nasz święty przyszedł na świat 15 sierpnia 1195 roku. Była to więc rodzina o chlubnej przeszłości, zaliczana do najbardziej wpływowych i dostojnych rodów w Lizbonie.
Ojciec Ferdynanda, Marcin Vicencio de Bulhoes, rycerz króla Alfonsa II Portugalskiego, był człowiekiem odważnym, wspaniałomyślnym, o szlachetnej duszy. Cechy te odziedziczył po ojcu także Ferdynand - Antoni. Matka, Maria Teresa Taveira, pochodząca także ze szlacheckiego rodu, poświęciła syna Maryi Dziewicy już w dniu, w którym się urodził, to znaczy w święto Wniebowzięcia.
Dzieciństwo
Od pierwszych lat życia wpajano Ferdynandowi cnoty chrześcijańskie: miłosierdzie, troskę o ubogich i cierpiących, nabożeństwo do Jezusa i Maryi. Gdy był jeszcze małym chłopcem, matka zwykła brać go z sobą do kościoła. Gdy pokazywała mu ołtarz, tabernakulum i obraz Matki Bożej, Ferdynand pytał: "Kim jest ta Pani na obrazie? Co znajduje się za tymi małymi drzwiczkami?" Ona zaś, prostymi słowami, jakie podpowiadała jej matczyna miłość, wprowadzała syna w tajemnice wiary. Chrześcijańskie wychowanie, przepojone miłością i umacniane dobrym przykładem, przygotowały w Ferdynandzie żyzny grunt dla działania łaski Bożej, która zakwitła, przynosząc obfite owoce świętości. Z wczesnego dzieciństwa Ferdynanda znamy zaledwie kilka szczegółów, a i te są otoczone mgłą legendy.
Młodość
W Lizbonie Ferdynand uczęszczał do szkoły przykatedralnej, a jego nauczycielem był jego wuj i imiennik, wielebny Ferdynand. Poza tym, będąc synem rycerza, ćwiczył się w jeździe konnej, polowaniu, szermierce, uprawiał więc dyscypliny, których w szkole z pewnością nie uczono. Ojciec Ferdynanda, wciąż walcząc przeciwko Maurom, poświęcał synowi niewiele czasu. To jednak on wprowadzał go w arkana życia rycerskiego, zabierając ze sobą na turnieje, polowania oraz przyjęcia, nawet do pałacu królewskiego. Młody Ferdynand miał okazję poznać dostojników i rycerzy, księżniczki i damy, mógł słuchać historii, które podczas przyjęć opowiadali bajarze i trubadurzy, a które fascynowały jego żywy umysł i poruszały wyobraźnię. Doświadczenie to przybliżyło mu kulturę tamtych czasów oraz pozytywnie wpłynęło na jego umiejętności kaznodziejskie, podnosząc zdolność porywania słuchających go tłumów wiernych. Mając do wyboru rzemiosło rycerskie i kaznodziejstwo, Ferdynand wybrał to drugie i wykonywał je po mistrzowsku.
Wstąpienie do klasztoru
Ferdynand wzrastał, dzieląc czas między nauką w szkole katedralnej a przepychem światowego życia i wydawało się, że jest mu pisana błyskotliwa kariera rycerska. Jednak w rzeczywistości w swym sercu krył już pragnienie porzucenia tego przyziemnego świata zgiełku, kolorów, broni i uczt i poświęcania się nauce i kontemplacji. Matka znała zamiary syna; pewnego dnia podzieliła się wiadomością z mężem, ten jednak wyraził sprzeciw. "Nie chcę zostać rycerzem króla, choć byłby to dla mnie wielki zaszczyt - pewnego dnia Ferdynand powiedział ojcu. - Pragnę być rycerzem Chrystusa, giermkiem Matki Bożej, obrońcą ubogich i Ewangelii". Reakcja ojca była ostra, ale niewzruszona też postawa syna. W końcu, dzięki interwencji matki, Ferdynand uzyskał ojcowskie błogosławieństwo: "Nie sprzeciwiam się twojemu wyborowi, a w twojej stanowczej decyzji dostrzegam dumę rodu Buglione. Będziesz godny naszej rodziny, i chociaż zawiodłeś moje nadzieje, nie mogę sprzeciwiać się woli Boga. Błogosławię ci, mój synu. Idź w pokoju!" W 1210 roku, mając zaledwie piętnaście lat, Ferdynand opuścił rodziców, dom, bogactwa oraz przyjaciół i wstąpił do klasztoru San Vicenzo de Fora, przywdziewając habit Kanoników Regularnych św. Augustyna.
Po dwu latach spędzonych na nauce, modlitwie i pokucie, lecz niepokojony ciągłymi odwiedzinami rodziców, postanawia przenieść się do Coimbry, spokojnego miasteczka, położonego w odległości dwustu kilometrów na północ od Lizbony, do cichego klasztoru Świętego Krzyża. Dopiero tutaj mógł ostatecznie rozwinąć i spożytkować swoje zalety intelektualne: żelazną wolę, dobrą pamięć, bystry i otwarty umysł oraz wielką intuicję. Intensywnemu studiowaniu Pisma Świętego i teologii towarzyszyło żarliwe życie duchowe oraz mądrość ewangeliczna, które pomogły mu rozwinąć miłość ku Bogu i bliźnim. W Coimbrze Ferdynand pozostał osiem lat. Tam też przyjął święcenia kapłańskie. Miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, a już powszechnie mówiło się o jego mądrości i świętości. Ta ostatnia była poparta pierwszymi cudami.
Śladami świętego Franciszka
W czasie, gdy Ferdynand przebywa w Coimbrze, oddany bez reszty nauce, rozmyślaniom i modlitwie, w Italii działa wielki człowiek: święty Franciszek z Asyżu. W 1209 roku założył on Zakon Braci Mniejszych, którzy rozprzestrzenili się najpierw w całej Italii, a następnie w innych krajach Europy i basenu Morza Śródziemnego. Do Portugalii dotarli w 1217 roku, zakładając w Coimbrze klasztor św. Antoniego de Olivares. Franciszek uważał Portugalię za bazę wypadową dla ewangelizowania Afryki. Właśnie z Afryki, a konkretnie z Maroka, w 1220 roku przywieziono do Coimbry ciała pięciu pierwszych franciszkańskich męczenników, które pochowano w klasztorze świętego Antoniego de Olivares. Ferdynand często modlił się przy grobach tych męczenników, których poznał wcześniej podczas ich pobytu w klasztorze. Z czasem zaczął słyszeć głos Ducha Świętego, który go wzywał do pójścia śladami owych męczenników noszących habity świętego Franciszka. Tymczasem w klasztorze Świętego Krzyża miał widzenie: ukazał mu się brat o bladej twarzy ascety i powiedział, aby przywdział habit franciszkański. Kilka lat później, w Asyżu, ujrzy ponownie tę wychudłą twarz: twarz Franciszka, świętego założyciela wspólnoty.
Misjonarz w Maroku
Latem 1220 roku Ferdynand postanawia opuścić klasztor Świętego Krzyża, jego biblioteki, zastawione stoły, szaty i wszelkie dobra, jakie zapewniało mu klasztorne życie, i wstąpić w ubogie mury Świętego Antoniego. Chciał naśladować ewangeliczny ideał Franciszka oraz żyć w ubóstwie i radości. Został franciszkaninem, przyjmując imię Antoniego i zostawiając za sobą pełne żalu pozdrowienia przeora i współbraci z klasztoru Świętego Krzyża.
Jesienią tego samego roku Antoni uzyskał zgodę przełożonych na misyjną podróż do Maroka, wraz z bratem Filippinem z Barcelony. Dotychczasowe życie, wypełnione intensywną modlitwą, wyczerpującą nauką (znał nie tylko doskonale Pismo Święte i teologię, lecz ponadto swobodnie mówił po łacinie, grecku, arabsku, hebrajsku, jak gdyby każdy z tych języków był jego ulubionym językiem portugalskim), postami i pokutą, nadwyrężyło jego zdrowie, choć miał dopiero dwadzieścia pięć lat. Toteż wkrótce po przybyciu do Maroka poważnie zachorował. Nie mogąc prowadzić działalności misyjnej, coraz bardziej osłabiony chorobą, prosił Boga, aby pomógł mu zrozumieć i wypełnić swoją wolę. Jego modlitwę wspierał radą i zachętą brat Filippin: "Drogi Pana są nieodgadnione, toteż trudno nam je zrozumieć mawiał dobry brat. - Możemy służyć Panu na różne sposoby. Może wola Pana jest inna niż twoje pragnienie służenia mu tu na misjach w Maroku".
W Italii
Nadeszła wiosna, a stan zdrowia Antoniego nie poprawiał się. Zdecydował się więc opuścić Maroko i wrócić do Portugalii. Tam postanowił służyć Panu. Gwałtowna burza zepchnęła, wbrew woli załogi, żaglowiec, którym płynęli, aż do wybrzeży Sycylii, w pobliże Messyny. W tym sycylijskim mieście obaj rozbitkowie znaleźli schronienie w klasztorze franciszkańskim. Antoni, dzięki trosce braci i łagodnemu klimatowi, odzyskał zdrowie.
W maju 1221 roku przełożony klasztoru w Messynie poradził mu udać się do Asyżu, gdzie właśnie gromadzili się wszyscy franciszkanie z okazji kapituły generalnej, zwanej "kapitułą na matach". Tam Antoni spotkał Franciszka, rozpoznając w nim twarz brata zakonnego, który ukazał mu się przed kilku laty, wywierając tak silne wrażenia i budząc szacunek.
W Montepaolo w Romanii
Na zakończenie kapituły zatwierdzono regułę zakonną, zgodnie z którą każdego brata obowiązywało posłuszeństwo wobec przełożonego prowincjalnego. Antoniego przydzielono do prowincji Romania i skierowano razem z innymi sześcioma towarzyszami do klasztoru w Montepaolo, w pobliżu Forli.
Antoni nie znał swoich nowych współbraci i oni także go nie znali. Ta okoliczność bardzo go ucieszyła, bowiem nikt już nie mógł powoływać się na jego znakomitą przeszłość, szlacheckie pochodzenie i uczone studia. Był więc zwykłym zakonnikiem, obcokrajowcem, który w skrytości mógł rozpocząć nowe życie. Był jedynym kapłanem w całym klasztorze, toteż swoim kapłaństwem służył współbraciom. Aby jednak być rzeczywiście takim jak oni, podejmował się prac pośledniejszych: gotował posiłki, zmywał naczynia i sprzątał kościół. Gdy miał wolny czas, szedł do groty w pobliskim lesie, gdzie godzinami modlił się i oddawał medytacji.
Kaznodzieja
Nadszedł dzień, w którym jego wiedza i umiejętności krasomówcze stały się tajemnicą publiczną. 24 września 1222 roku w katedrze w Forli miały odbyć się święcenia kapłańskie kilku franciszkanów i kilku dominikanów. Antoni, wraz ze swymi współbraćmi z Montepaolo, udał się do katedry, aby uczestniczyć w tej uroczystości. Ceremonia odbywała się bez przeszkód, lecz gdy nadeszła chwila kazania, okazało się, że nie ma kaznodziei.
Franciszkanie myśleli, że naukę wygłosi dominikanin, zaś dominikanie byli pewni, że uczyni to franciszkanin. W efekcie nikt się nie przygotował. Jak wyjść z tej kłopotliwej sytuacji? Kto miałby tyle odwagi, aby mówić bez przygotowania w obecności biskupa, władz i całego zgromadzonego ludu? Ktoś przypomniał sobie o skromnym portugalskim zakonniku z klasztoru w Montepaolo. Był obcokrajowcem, jakkolwiek wypadnie więc kazanie, będzie usprawiedliwiony. Stanął więc Antoni na ambonie i po chwili wahania jego słowa zaskoczyły obecnych mądrością, pięknem i głębią. Ostatecznie był to wielki sukces zarówno jego, jak i franciszkanów, którzy wreszcie zyskali wybitnego kaznodzieję. Podobno sam Franciszek, gdy dowiedział się o tym fakcie, nie posiadał się z radości, mówiąc: "Nareszcie także zakon Braci Mniejszych ma swojego biskupa!"
Podróż do Francji
Polecono mu zatem opuścić klasztor w Montepaolo i poświęcić się kaznodziejstwu. Rozpoczął od Rimini, gdzie heretycy przyciągnęli wielu na swoją stronę i gdzie Antoni zaskoczył wszystkich, przemawiając do morskich ryb. Wiadomości o jego zdumiewających kazaniach, cudach i nadzwyczajnych czynach dotarły do uszu świątobliwego ojca Franciszka, który zwracając się do niego słowami: "bracie Antoni, mój biskupie", poprosił go, aby prowadził wykłady teologii dla Braci Mniejszych w Bolonii. W 1224 roku wysłano Antoniego do Francji, aby tam głosił kazania przeciwko heretykom i uczył teologii we franciszkańskim nowicjacie. W tej walce z błędem, kaznodziejstwo i cuda były bardzo skuteczne. Rozwijał Antoni działalność głównie w Langwedocji (południowa Francja), aż do czasu, gdy zostawszy ojcem kustoszem Akwitanii, zamieszkał w Limoges, gdzie założył klasztor.
Z czasów jego pobytu we Francji pochodzi słynny fakt ukazania się Franciszka, podczas posiedzenia kapituły w Arles w 1226 roku. Bracia byli zgromadzeni w sali obrad, zaś Antoni do nich przemawiał. Tematem jego wystąpienia było ukrzyżowanie. Gdy więc wyjaśniał znaczenie napisu na krzyżu Chrystusa, ukazał się Franciszek zawieszony w powietrzu, z ramionami rozpiętymi w znaku krzyża, i błogosławił braci. Wydarzenie, które wśród zgromadzonych wywołało wielkie poruszenie i radość, zostało zrozumiane przez wszystkich jako znak, przez który Franciszek okazał swoje zaufanie i szacunek dla słów i nauczania Antoniego.
Wierni licznie przybyli do naszej świątyni, aby modlić się przez wstawiennictwo św. Antoniego w swoich intencjach.

W związku z obchodami 400-lecia przyjecia uchwał Soboru Trydenckiego na sejmnie w Parczewie, które miejsce mieć bedą we wrześniu, na pół godziny przed Sumą (o 11:30) na temat tych wydarzeń wygłosiła słowo Siostra prof. Dr Habilitowany Ambrozja Kalinowska, nasza parafianka, ktora obecnie jest profesorem na Uniwersytecie Warmińsko - Mazurskim w Olsztynie.
W uroczystość odpustową św. Antoniego o godz. 16:00, ks. Biskup Ordynariusz Kazimierz Gurda udzielił Sakramentu Bierzmowania młodzieży z trzecich klas gimnazjum.
Otoczmy modlitwą tych młodych ludzi, aby otworzyli się na Dary Ducha Świętego i dawali świadectwo swojej wiary.
Zdjęcia z uroczystości: http://bazylikaparczew.pl/gallery/index/id/314
Poniżej zamieszczamy życiorys Św. Antoniego z Padwy.
Ferdynand z Lizbony
Być może nie wszyscy wiedzą, że nasz święty, chociaż jest znany jako Antoni Padewski, nie pochodził z Padwy. Nie był nawet Włochem, lecz Portugalczykiem, zaś na chrzcie nie otrzymał imienia Antoni, lecz Ferdynand. Było to imię dobrze znane, nosili je cesarze, królowie i książęta. Imię to nadano synowi szlacheckiej rodziny z Lizbony, gdzie nasz święty przyszedł na świat 15 sierpnia 1195 roku. Była to więc rodzina o chlubnej przeszłości, zaliczana do najbardziej wpływowych i dostojnych rodów w Lizbonie.
Ojciec Ferdynanda, Marcin Vicencio de Bulhoes, rycerz króla Alfonsa II Portugalskiego, był człowiekiem odważnym, wspaniałomyślnym, o szlachetnej duszy. Cechy te odziedziczył po ojcu także Ferdynand - Antoni. Matka, Maria Teresa Taveira, pochodząca także ze szlacheckiego rodu, poświęciła syna Maryi Dziewicy już w dniu, w którym się urodził, to znaczy w święto Wniebowzięcia.
Dzieciństwo
Od pierwszych lat życia wpajano Ferdynandowi cnoty chrześcijańskie: miłosierdzie, troskę o ubogich i cierpiących, nabożeństwo do Jezusa i Maryi. Gdy był jeszcze małym chłopcem, matka zwykła brać go z sobą do kościoła. Gdy pokazywała mu ołtarz, tabernakulum i obraz Matki Bożej, Ferdynand pytał: "Kim jest ta Pani na obrazie? Co znajduje się za tymi małymi drzwiczkami?" Ona zaś, prostymi słowami, jakie podpowiadała jej matczyna miłość, wprowadzała syna w tajemnice wiary. Chrześcijańskie wychowanie, przepojone miłością i umacniane dobrym przykładem, przygotowały w Ferdynandzie żyzny grunt dla działania łaski Bożej, która zakwitła, przynosząc obfite owoce świętości. Z wczesnego dzieciństwa Ferdynanda znamy zaledwie kilka szczegółów, a i te są otoczone mgłą legendy.
Młodość
W Lizbonie Ferdynand uczęszczał do szkoły przykatedralnej, a jego nauczycielem był jego wuj i imiennik, wielebny Ferdynand. Poza tym, będąc synem rycerza, ćwiczył się w jeździe konnej, polowaniu, szermierce, uprawiał więc dyscypliny, których w szkole z pewnością nie uczono. Ojciec Ferdynanda, wciąż walcząc przeciwko Maurom, poświęcał synowi niewiele czasu. To jednak on wprowadzał go w arkana życia rycerskiego, zabierając ze sobą na turnieje, polowania oraz przyjęcia, nawet do pałacu królewskiego. Młody Ferdynand miał okazję poznać dostojników i rycerzy, księżniczki i damy, mógł słuchać historii, które podczas przyjęć opowiadali bajarze i trubadurzy, a które fascynowały jego żywy umysł i poruszały wyobraźnię. Doświadczenie to przybliżyło mu kulturę tamtych czasów oraz pozytywnie wpłynęło na jego umiejętności kaznodziejskie, podnosząc zdolność porywania słuchających go tłumów wiernych. Mając do wyboru rzemiosło rycerskie i kaznodziejstwo, Ferdynand wybrał to drugie i wykonywał je po mistrzowsku.
Wstąpienie do klasztoru
Ferdynand wzrastał, dzieląc czas między nauką w szkole katedralnej a przepychem światowego życia i wydawało się, że jest mu pisana błyskotliwa kariera rycerska. Jednak w rzeczywistości w swym sercu krył już pragnienie porzucenia tego przyziemnego świata zgiełku, kolorów, broni i uczt i poświęcania się nauce i kontemplacji. Matka znała zamiary syna; pewnego dnia podzieliła się wiadomością z mężem, ten jednak wyraził sprzeciw. "Nie chcę zostać rycerzem króla, choć byłby to dla mnie wielki zaszczyt - pewnego dnia Ferdynand powiedział ojcu. - Pragnę być rycerzem Chrystusa, giermkiem Matki Bożej, obrońcą ubogich i Ewangelii". Reakcja ojca była ostra, ale niewzruszona też postawa syna. W końcu, dzięki interwencji matki, Ferdynand uzyskał ojcowskie błogosławieństwo: "Nie sprzeciwiam się twojemu wyborowi, a w twojej stanowczej decyzji dostrzegam dumę rodu Buglione. Będziesz godny naszej rodziny, i chociaż zawiodłeś moje nadzieje, nie mogę sprzeciwiać się woli Boga. Błogosławię ci, mój synu. Idź w pokoju!" W 1210 roku, mając zaledwie piętnaście lat, Ferdynand opuścił rodziców, dom, bogactwa oraz przyjaciół i wstąpił do klasztoru San Vicenzo de Fora, przywdziewając habit Kanoników Regularnych św. Augustyna.
Po dwu latach spędzonych na nauce, modlitwie i pokucie, lecz niepokojony ciągłymi odwiedzinami rodziców, postanawia przenieść się do Coimbry, spokojnego miasteczka, położonego w odległości dwustu kilometrów na północ od Lizbony, do cichego klasztoru Świętego Krzyża. Dopiero tutaj mógł ostatecznie rozwinąć i spożytkować swoje zalety intelektualne: żelazną wolę, dobrą pamięć, bystry i otwarty umysł oraz wielką intuicję. Intensywnemu studiowaniu Pisma Świętego i teologii towarzyszyło żarliwe życie duchowe oraz mądrość ewangeliczna, które pomogły mu rozwinąć miłość ku Bogu i bliźnim. W Coimbrze Ferdynand pozostał osiem lat. Tam też przyjął święcenia kapłańskie. Miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, a już powszechnie mówiło się o jego mądrości i świętości. Ta ostatnia była poparta pierwszymi cudami.
Śladami świętego Franciszka
W czasie, gdy Ferdynand przebywa w Coimbrze, oddany bez reszty nauce, rozmyślaniom i modlitwie, w Italii działa wielki człowiek: święty Franciszek z Asyżu. W 1209 roku założył on Zakon Braci Mniejszych, którzy rozprzestrzenili się najpierw w całej Italii, a następnie w innych krajach Europy i basenu Morza Śródziemnego. Do Portugalii dotarli w 1217 roku, zakładając w Coimbrze klasztor św. Antoniego de Olivares. Franciszek uważał Portugalię za bazę wypadową dla ewangelizowania Afryki. Właśnie z Afryki, a konkretnie z Maroka, w 1220 roku przywieziono do Coimbry ciała pięciu pierwszych franciszkańskich męczenników, które pochowano w klasztorze świętego Antoniego de Olivares. Ferdynand często modlił się przy grobach tych męczenników, których poznał wcześniej podczas ich pobytu w klasztorze. Z czasem zaczął słyszeć głos Ducha Świętego, który go wzywał do pójścia śladami owych męczenników noszących habity świętego Franciszka. Tymczasem w klasztorze Świętego Krzyża miał widzenie: ukazał mu się brat o bladej twarzy ascety i powiedział, aby przywdział habit franciszkański. Kilka lat później, w Asyżu, ujrzy ponownie tę wychudłą twarz: twarz Franciszka, świętego założyciela wspólnoty.
Misjonarz w Maroku
Latem 1220 roku Ferdynand postanawia opuścić klasztor Świętego Krzyża, jego biblioteki, zastawione stoły, szaty i wszelkie dobra, jakie zapewniało mu klasztorne życie, i wstąpić w ubogie mury Świętego Antoniego. Chciał naśladować ewangeliczny ideał Franciszka oraz żyć w ubóstwie i radości. Został franciszkaninem, przyjmując imię Antoniego i zostawiając za sobą pełne żalu pozdrowienia przeora i współbraci z klasztoru Świętego Krzyża.
Jesienią tego samego roku Antoni uzyskał zgodę przełożonych na misyjną podróż do Maroka, wraz z bratem Filippinem z Barcelony. Dotychczasowe życie, wypełnione intensywną modlitwą, wyczerpującą nauką (znał nie tylko doskonale Pismo Święte i teologię, lecz ponadto swobodnie mówił po łacinie, grecku, arabsku, hebrajsku, jak gdyby każdy z tych języków był jego ulubionym językiem portugalskim), postami i pokutą, nadwyrężyło jego zdrowie, choć miał dopiero dwadzieścia pięć lat. Toteż wkrótce po przybyciu do Maroka poważnie zachorował. Nie mogąc prowadzić działalności misyjnej, coraz bardziej osłabiony chorobą, prosił Boga, aby pomógł mu zrozumieć i wypełnić swoją wolę. Jego modlitwę wspierał radą i zachętą brat Filippin: "Drogi Pana są nieodgadnione, toteż trudno nam je zrozumieć mawiał dobry brat. - Możemy służyć Panu na różne sposoby. Może wola Pana jest inna niż twoje pragnienie służenia mu tu na misjach w Maroku".
W Italii
Nadeszła wiosna, a stan zdrowia Antoniego nie poprawiał się. Zdecydował się więc opuścić Maroko i wrócić do Portugalii. Tam postanowił służyć Panu. Gwałtowna burza zepchnęła, wbrew woli załogi, żaglowiec, którym płynęli, aż do wybrzeży Sycylii, w pobliże Messyny. W tym sycylijskim mieście obaj rozbitkowie znaleźli schronienie w klasztorze franciszkańskim. Antoni, dzięki trosce braci i łagodnemu klimatowi, odzyskał zdrowie.
W maju 1221 roku przełożony klasztoru w Messynie poradził mu udać się do Asyżu, gdzie właśnie gromadzili się wszyscy franciszkanie z okazji kapituły generalnej, zwanej "kapitułą na matach". Tam Antoni spotkał Franciszka, rozpoznając w nim twarz brata zakonnego, który ukazał mu się przed kilku laty, wywierając tak silne wrażenia i budząc szacunek.
W Montepaolo w Romanii
Na zakończenie kapituły zatwierdzono regułę zakonną, zgodnie z którą każdego brata obowiązywało posłuszeństwo wobec przełożonego prowincjalnego. Antoniego przydzielono do prowincji Romania i skierowano razem z innymi sześcioma towarzyszami do klasztoru w Montepaolo, w pobliżu Forli.
Antoni nie znał swoich nowych współbraci i oni także go nie znali. Ta okoliczność bardzo go ucieszyła, bowiem nikt już nie mógł powoływać się na jego znakomitą przeszłość, szlacheckie pochodzenie i uczone studia. Był więc zwykłym zakonnikiem, obcokrajowcem, który w skrytości mógł rozpocząć nowe życie. Był jedynym kapłanem w całym klasztorze, toteż swoim kapłaństwem służył współbraciom. Aby jednak być rzeczywiście takim jak oni, podejmował się prac pośledniejszych: gotował posiłki, zmywał naczynia i sprzątał kościół. Gdy miał wolny czas, szedł do groty w pobliskim lesie, gdzie godzinami modlił się i oddawał medytacji.
Kaznodzieja
Nadszedł dzień, w którym jego wiedza i umiejętności krasomówcze stały się tajemnicą publiczną. 24 września 1222 roku w katedrze w Forli miały odbyć się święcenia kapłańskie kilku franciszkanów i kilku dominikanów. Antoni, wraz ze swymi współbraćmi z Montepaolo, udał się do katedry, aby uczestniczyć w tej uroczystości. Ceremonia odbywała się bez przeszkód, lecz gdy nadeszła chwila kazania, okazało się, że nie ma kaznodziei.
Franciszkanie myśleli, że naukę wygłosi dominikanin, zaś dominikanie byli pewni, że uczyni to franciszkanin. W efekcie nikt się nie przygotował. Jak wyjść z tej kłopotliwej sytuacji? Kto miałby tyle odwagi, aby mówić bez przygotowania w obecności biskupa, władz i całego zgromadzonego ludu? Ktoś przypomniał sobie o skromnym portugalskim zakonniku z klasztoru w Montepaolo. Był obcokrajowcem, jakkolwiek wypadnie więc kazanie, będzie usprawiedliwiony. Stanął więc Antoni na ambonie i po chwili wahania jego słowa zaskoczyły obecnych mądrością, pięknem i głębią. Ostatecznie był to wielki sukces zarówno jego, jak i franciszkanów, którzy wreszcie zyskali wybitnego kaznodzieję. Podobno sam Franciszek, gdy dowiedział się o tym fakcie, nie posiadał się z radości, mówiąc: "Nareszcie także zakon Braci Mniejszych ma swojego biskupa!"
Podróż do Francji
Polecono mu zatem opuścić klasztor w Montepaolo i poświęcić się kaznodziejstwu. Rozpoczął od Rimini, gdzie heretycy przyciągnęli wielu na swoją stronę i gdzie Antoni zaskoczył wszystkich, przemawiając do morskich ryb. Wiadomości o jego zdumiewających kazaniach, cudach i nadzwyczajnych czynach dotarły do uszu świątobliwego ojca Franciszka, który zwracając się do niego słowami: "bracie Antoni, mój biskupie", poprosił go, aby prowadził wykłady teologii dla Braci Mniejszych w Bolonii. W 1224 roku wysłano Antoniego do Francji, aby tam głosił kazania przeciwko heretykom i uczył teologii we franciszkańskim nowicjacie. W tej walce z błędem, kaznodziejstwo i cuda były bardzo skuteczne. Rozwijał Antoni działalność głównie w Langwedocji (południowa Francja), aż do czasu, gdy zostawszy ojcem kustoszem Akwitanii, zamieszkał w Limoges, gdzie założył klasztor.
Z czasów jego pobytu we Francji pochodzi słynny fakt ukazania się Franciszka, podczas posiedzenia kapituły w Arles w 1226 roku. Bracia byli zgromadzeni w sali obrad, zaś Antoni do nich przemawiał. Tematem jego wystąpienia było ukrzyżowanie. Gdy więc wyjaśniał znaczenie napisu na krzyżu Chrystusa, ukazał się Franciszek zawieszony w powietrzu, z ramionami rozpiętymi w znaku krzyża, i błogosławił braci. Wydarzenie, które wśród zgromadzonych wywołało wielkie poruszenie i radość, zostało zrozumiane przez wszystkich jako znak, przez który Franciszek okazał swoje zaufanie i szacunek dla słów i nauczania Antoniego.
Znów w Italii. Śmierć Franciszka
Wieczorem 3 października 1226 roku, w kościółku Porcjunkuli umierał Franciszek, otoczony współbraćmi. Wiadomość o jego śmierci dotarła do Antoniego razem z zaproszeniem do wzięcia udziału w obradach kapituły generalnej w Asyżu, która miała wybrać następcę. W tym umbryjskim mieście skromny brat mógł się przekonać, jak wielkim szacunkiem się cieszył, co znalazło wyraz w powierzeniu mu wyższej funkcji. Giovanni Parenti, nowy superior, mianował go przełożonym prowincji Emilia, jednej z najrozleglejszych jednostek administracyjnych Zakonu (obejmowała ona niemal całą południową Italię).
W służbie zakonu
Obowiązki przełożonego prowincjalnego sprawował Antoni od 1227 do 1230 roku. Były to dla niego lata wytężonej pracy. Przemierzał swoją rozległą prowincję, wizytował klasztory, zakładał nowe i głosił kazania. Jego zdrowie zostało poddane ciężkiej próbie, musiał jednak walczyć z przeszkodami, jakie szerząca się herezja stawiała przed jego dziełem kaznodziejskim i ewangelizacyjnym.
Podróżował wiele: Rimini, Bolonia, Conegliano, Wenecja, Udine, Cividale, Cremona oraz inne krainy Friuli. Wiele też nauczał: spisane w owych latach "Kazania niedzielne" były owocem jego kaznodziejskiej działalności.
Podczas swoich wędrówek, w 1228 roku po raz pierwszy dotarł do Padwy. Było to wielkie miasto, pełne wspaniałych budowli, siedziba sławnego uniwersytetu. Franciszkanie mieszkali w klasztorze Arcella, założonym, jak głosi legenda, przez św. Franciszka po powrocie z nieudanej wyprawy misyjnej do Egiptu. Antoni mieszkał tu przez kilka miesięcy. W pobliżu klasztoru Braci Mniejszych znajdował się klasztor żeński świętej Klary, nad którym objął duchową pieczę.
Kazania do papieża i kardynałów
Wiosną 1228 roku, wezwany przez przełożonego generalnego Giovanniego Parenti, który chciał zasięgnąć jego opinii na temat niektórych problemów dotyczących zarządzania zakonem, Antoni udał się do Rzymu. Po przeprowadzeniu konsultacji, gdy miał już wracać do Padwy, został zatrzymany przez Grzegorza IX, do którego dotarły wieści o jego świątobliwym życiu. Papież polecił mu przeprowadzenie rekolekcji dla niego i dla kolegium kardynalskiego. Nie trzeba dodawać, że słowa Antoniego, komentarze do świętych tekstów, pouczenia dotyczące świętości, zachwyciły zarówno papieża, jak i wszystkich kardynałów. Poproszono go więc, aby pozostał i głosił nauki rzeszom pielgrzymów, przybyłym do Rzymu z okazji Wielkanocy.
Po zakończeniu nauk Antoni udał się do Asyżu na uroczystą kanonizację św. Franciszka. W końcu powrócił do Padwy, skąd kontynuował swoje podróże kaznodziejskie, odwiedzając klasztory w prowincji Emilia. Z tego okresu pochodzi jego kazanie o lichwie i szczególny fragment o sercu lichwiarza.
Nowa ojczyzna
W 1230 roku została w Asyżu zwołana nowa kapituła, podczas której na polecenie prowincjała Antoni został mianowany "generalnym kaznodzieją" i skierowany do Rzymu z nową misją. Pod koniec jesieni 1230 roku wraca ostatecznie do Padwy, gdzie pozostanie do końca życia. Tutaj Antoni z wielkim oddaniem sprawuje służbę kapłańską, zwłaszcza spowiadając i głosząc kazania. Ze wszystkich stron przybywają wierni, aby słuchać jego kazań, wyspowiadać się i zasięgnąć rady. Mimo słabego zdrowia, Antoni jest zawsze do dyspozycji. Decyduje się nawet na trudy podróży i zmianę miejsca pobytu, aby tylko dotrzeć tam, gdzie go wzywają. Ponadto pisze: kompletuje "Kazania niedzielne" i rozpoczyna "Kazania na uroczystości świętych".
Wielki Post 1231 roku
Wiosną 1231 roku Antoni postanawia głosić kazania we wszystkie dni Wielkiego Postu. Ów głośny Wielki Post przyniósł chrześcijańską odnowę Padwie, dzięki codziennemu nauczaniu, katechezie i masowym spowiedziom.
Dzieło Antoniego stało się początkiem imponującej ewangelizacji miasta i jego okolic.
Jednym z głównych tematów kazań była jeszcze raz lichwa, owo nieszczęście, które dotykało zwłaszcza najsłabszych. Ubodzy, wydziedziczeni, cierpiący i "ostatni", byli przedmiotem szczególnej troski Antoniego, który robił wszystko, aby im przyjść z pomocą. Przykładem jego działania na rzecz cierpiących jest interwencja u Ezzelina III Rzymskiego, władcy Werony i okrutnego tyrana.
Wizja Dzieciątka Jezus i śmierć
Na przełomie maja i czerwca udaje się do Camposampiero, miasteczka położonego w pobliżu Padwy, niedaleko klasztoru Braci Mniejszych. Panem był tutaj jego przyjaciel, hrabia Tiso, który zaprosił go, aby przez kilka dni odpoczął po uciążliwej pracy przy hrabim Ezzelino. Właśnie tutaj Antoni ujrzał Dzieciątko Jezus, trzymał Jego w ramionach i rozmawiał z Nim. Zdarzyło się to nocą. Hrabia Tiso usłyszał przez drzwi swego pokoju dwa głosy: Antoniego i drugi delikatny głos dziecka. Zdziwiony; spojrzał przez judasza i zobaczył świętego, który trzymał na ręku małego Jezusa - prawdziwe Dzieciątko z krwi i kości.
Noce Antoni spędzał w swojej celi, w ciągu dnia mieszkał w chatce, którą hrabia Tiso kazał zbudować na konarach wielkiego drzewa, orzecha ukrytego w lesie. Mimo spokoju i ciszy panujących w Camposampiero, choroba Antoniego czyniła nieodwołane postępy. Przeczuwając rychłą śmierć, poprosił, aby pozwolono mu wrócić do Padwy. 13 czerwca 1231 roku Antoniego zawieziono na wozie do klasztoru w Arcella. Przybył tutaj upalnym popołudniem i został zaniesiony do swojej celi. Starczyło mu jeszcze świadomości, aby odmówić kilka modlitw do Maryi i Jej Syna Jezusa. Po chwili, gdy zachodziło słońce, oddał ducha.
Jego śmierć spowodowała zamieszanie wśród braci i sióstr w Arcella, braci z klasztoru Santa Maria oraz mieszkańców różnych dzielnic: wszyscy chcieli zabrać ciało świętego i uhonorować go, budując wspaniały grobowiec. Musiały interweniować władze świeckie i kościelne: burmistrz, biskup oraz przełożony prowincji Północnej Italii. Ostatecznie zgodzono się, że przede wszystkim trzeba uszanować wolę Antoniego, który chciał być pochowany w kościółku Santa Maria. Tak też się stało 17 czerwca 1231 roku.
Kult świętego i ikonografia
Kanonizacja
Już rok po jego śmierci, to znaczy 30 maja 1232 roku, papież Grzegorz IX ogłosił brata Antoniego z Padwy świętym i ustanowił jego święto na 13 czerwca (rocznica jego śmierci albo raczej narodzin do nowego życia w niebie). Podobno w chwili kanonizacji dzwony wszystkich kościołów w Lizbonie zaczęły uroczyście bić same, bez żadnego udziału ludzi. Także wszyscy mieszkańcy świętowali ten dzień. Tego samego roku rozpoczęto w Padwie budowę wielkiej bazyliki pod wezwaniem świętego Antoniego.
Cuda i badanie szczątków
Wkrótce po śmierci rozpowszechnia się kult świętego. Jego grób staje się celem pielgrzymek i miejscem licznych cudów. Kult świętego zostaje w ten sposób nierozerwalnie złączony z jego grobem oraz z kościołem nad nim zbudowanym. W 1263 roku ma miejsce pierwsze badanie szczątków. Stwierdzono wówczas, że język świętego Antoniego nie uległ rozkładowi. W 1530 roku dokonano drugiego badania i podbródek świętego został umieszczony w relikwiarzu. Ostatnie badanie przeprowadzono w 1981 roku. Wystawiono wówczas na około dwa miesiące (6 stycznia - l marca) relikwie świętego, aby umożliwić wiernym oddawanie czci. Ekshumacja ta umożliwiła odtworzenie fizycznej sylwetki świętego Antoniego. Miał około 1,70 metra wzrostu, ciało proporcjonalne, twarz pociągłą i wąską, oczy osadzone głęboko, ręce długie i szczupłe.
"Doktor anielski"
16 stycznia 1946 roku papież Pius XII ogłosił świętego Antoniego z Padwy "doktorem anielskim" (doctor angelius).
Chleb ubogich
Chodzi o jałmużnę rozdzielaną wśród ubogich w postaci chleba, ku czci świętego Antoniego. Jest to pobożna praktyka i zarazem dobroczynne dzieło ustanowione przez don Antonio Locatelliego w 1887 roku, a następnie upowszechnione wszędzie tam, gdzie przebywają franciszkanie. Praktyka owa znana jest także pod nazwą pondus pueri (ciężar dziecka). Początki tego obyczaju wiąże się z cudem wskrzeszenia dziecka, które utopiło się w zbiorniku wodnym. Matka dziecka zwróciła się do Antoniego, aby je ratował, obiecując w zamian tyle zboża, ile ono waży. Potem rozdała ziarno ubogim, dając w ten sposób początek owej praktyce charytatywnej.
Wtorek świętego Antoniego
Ta praktyka religijna przewiduje we wtorek specjalne nabożeństwo ku czci świętego. Łączy się to z faktem, że pogrzeb świętego odbył się 17 czerwca 1231 roku, właśnie we wtorek. Szeroko rozpowszechnione jest obchodzenie trzynastu wtorków, co kojarzy wtorek, dzień pogrzebu, z dniem śmierci, która nastąpiła 13 czerwca.
Wizerunki
Nie ma oryginalnych dokumentów, które przekazywałyby nam rzeczywisty wygląd świętego Antoniego. Choć tradycja literacka przybliża nam obraz człowieka z wyglądu raczej prostego, nieco otyłego, wzrostu mniej niż średniego, nie zachował się jednak żaden portret Antoniego. Pierwsze cechy ikonograficzne Antoniego przypominają cechy świętego Franciszka: habit, książka w lewej ręce, twarz młodzieńcza i bez zarostu. Do nielicznych cech podstawowych z czasem dodano nowe elementy. Jednym z najczęściej spotykanych jest płomień, symbol Bożej miłości. Odmianą tego symbolu jest płonące serce na dłoni świętego. Lilia, symbol czystości - to inny element występujący często na obrazach świętego. Często przedstawiana jest również scena ukazania się Antoniemu Dzieciątka Jezus. Jej odmianą jest Maryja Dziewica podająca Antoniemu Dzieciątko, aby oddał Mu hołd. Poza świętym Franciszkiem, z którym widzimy go na wcześniejszych wizerunkach, Antoni występuje nieraz ze świętym Antonim opatem. W tradycji ikonograficznej często występuje także w stroju doktora i uczonego teologa. Więcej materiałów dotyczy natomiast jego sławy niezwykłego uzdrowiciela i cudotwórcy.